W ostatnich latach pojawiła się moda na abonamenty na granie. Najpierw mieliśmy PlayStation Plus (za czasów PS3 nie służył do grania online), potem Microsoft dorzucił gry do swojego abonamentu Live w ramach Games With Gold. Potem na PC pojawiło się Humble Bundle, w międzyczasie pojawiło się też granie z chmury w PS Now (w Polsce ciągle go brak). Pojawiło się też EA ze swoim EA Access (odpowiednio: EA Origins na PC), w ramach którego w gry od premiery których minęło już trochę czasu (mniej więcej rok), można zagrać za niewielki miesięczny/roczny abonament. No i oczywiście wtedy wszedł, cały na zielono, Microsoft z Game Passem. Jest też gdzieś Ubisoft ze swoim PC-towym Uplay+, ale ani on popularny, ani dostępny na konsolach. Uch, dużo tego i trochę można się już pogubić.


Do podobnego wniosku doszedł chyba ktoś w Electronic Arts i stwierdził, że skoro mamy abonament dający te same możliwości na PC i konsolach, to czemu używać dwóch różnych nazw (Access i Origin)? Jedna będzie przecież lepsza - i tak powstało EA Play. Firma jednak nie byłaby sobą gdyby przy okazji czegoś nie skaszaniła i jak się okazuje, mimo unifikacji nazwy - to nadal będą dwa osobne abonamenty dla konsol i PC. Do tego nazwa łudząco przypomina eventy streamingowe firmy, pod nazwą EA Play Live...

Już widzę miny osób które w internecie okazyjnie kupują przedłużenie abonamentu i trafiają nie na tą platformę którą chcieli - wciąż bowiem jest wielu niedzielnych graczy którzy mylą konsole, a sam nie raz jestem świadkiem gdy ktoś w MediaMarkt pyta sprzedawcy czy ta gra z PlayStation to też na Xboxie zadziała... koniec końców taka zmiana może się więc odbić EA czkawką.

Ostatnimi pozycjami które trafiły do EA Access są FIFA 2020 i NFS Heat, a kolejną grą na liście powinno być Star Wars: Jedi Fallen Order, którego recenzję przeczytacie w naszym serwisie -  Recenzja: Star Wars Jedi: Fallen Order.